niedziela, 8 lipca 2012

Księżniczka Fiona czyli glinka i spirulina w akcji

Witam w tę upalną sobotę i na wstępie uprzedzam, że dzisiaj będę Was straszyć. Oczywiście nie będę Wam opowiadać mrożących krew w żyłach historii (no chyba, że bardzo chcecie, to dajcie znać), będzie to straszenie czysto kosnetyczno-estetyczne.
Jak wiecie, kilka dni temu dotarła do mnie paczka z ZSK, a niej m.in. zielona glinka i spirulina. O cudownych właściwościach ww nie będę się rozpisywać, bo wszystko elegancko jest przedstawione na stronie sklepu ( o glince zielonej TU, a o spirulinie TU). Korzystając z chwilowej nieobecności TeŻeta, postanowiłam z owych dobrodziejstw skorzystać.
Na pierwszy ogień poszedł peeling, coby ryjek odpowiednio przygotować. Następnie sporządziłam mieszkankę:

    ▪ pół łyżeczki spiruliny
    ▪ półtorej łyżeczki glinki zielonej
    ▪ pół łyżeczki kwasu hialuronowego
    ▪ woda

Początkowo miało być pół na pół, jednak po otwarciu pudełeczka spiruliny aromat był jak dla mnie nie do zniesienia, dlatego nieco zmieniłam proporcje. Papkę nałożyłam na twarz na ok 20 minut, od czasu do czasu spryskując wodą, coby maseczka nie zasychała zbyt szybko. A oto efekt:




Jak tylko wyłoniłam się z łazienki, kot spadł z drapaka i czym prędzej zwiał za kanapę. Hmmmm, dziwna reakcja :D Przez kolejne 20 minut patrzył na mnie bardzo podejrzliwie i za nic nie chciał do mnie przyjść. W sumie się nie dziwię, nie dość, że wyglądałam jak wielki glon, to jeszcze roztaczałam w koło "cudowny aromat" . Ale tuż po zmyciu tej mazi doszłam do wniosku, że warto było, oj warto. Skóra jest po niej gładziutka, jakby bardziej sprężysta, pory zwężone, zaskórniki, które gdzieniegdzie na nosie się zadomowiły są o wiele mniej widoczne. I to już po pierwszym użyciu! Będę systematyczna, 2 razy w tygodniu będę robić tę maseczkę, bo czuję w kościach, że może zdziałać na prawdę wiele.

Używałyście kiedyś spiruliny? Co o niej myślicie??




11 komentarzy:

  1. Faktycznie jak księżna Fiona :) Maseczka wydaje się ciekawa i godna wypróbowania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja uwielbiam spirulinę i wszystkie glinki:) Bardzo mi służą:) i mamie też:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój pies także się mnie przestraszył:) od niedawna walczę z zaskórnikami... więc spirulina stała się moją tajną bronią:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie, że warto :) Kocham spirulinę i glinki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No wiesz co, sumienia nie masz. Kotka straszyć???

    Mam na stanie spirulinę, więc chyba też się nią wyciapam. Nie mam co prawda glinki zielonej, ale mam marokańską. Pewnie też może być. Moja kotka tez pewnie się wystraszy...

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam spiruline, nakladam ja na twarz, cialo i wlosy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja używam spirulinę na włosy. chciałam na twarz, ale ten smród jest nie do wytrzymania dla mnie :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Zarówno glinka i spirulina mnie uwiodły:)

    OdpowiedzUsuń
  9. mnie spirulina wysuszyła cerę , włosy tez. Ogólnie strasznie mnie wysusza:(

    OdpowiedzUsuń
  10. jestem zwolenniczka tej zielonej Fantomasowej maski, tez ja robie, ale z innym składem np. Q10 dodaje zamiast spiruliny.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie lubię glinki, kiedyś miałam całą czerwoną twarz, która paliła mnie niemiłosiernie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za to, że tu zaglądasz. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad.